Była ósma wieczorem, kiedy rozległo się pukanie do drzwi, głośne i stanowcze. Miałam nadzieję, że to mąż wrócił do domu z pracy. Co za rozczarowanie – to był sąsiad, który przyszedł przekazać mi nowinę. Mój mąż został zamordowany. Zastrzelony niczym dzikie zwierzę, a jego zwłoki rzucono do rowu. Te niesłychanie dramatyczne wieści skwitował dodając do kondolencji poradę, abym jak najszybciej uciekała z kraju, zanim po mnie przyjdą. Miał rację. Pozostanie tutaj, w Afganistanie, w dobie przejęcia władzy przez Talibów, jest jednoznaczne ze zgodą na poniżanie i odebranie mi wszelakich praw i godności. Jako kobieta byłabym nikim. Skazałabym się na życie w zamknięciu, więzieniu domowym, o ile wcześniej któryś z żołnierzy nie zdecydowałby się pozbawić mnie życia. W jednej chwili cały świat przewrócił mi się do góry nogami. W mniej niż godzinę zebrałam to, co najpotrzebniejsze. Dokumenty, coś na przebranie i jedzenie na drogę. Nie było czasu na pożegnanie z przyjaciółmi, czy rodziną (do tej pory nie wiem, czy jeszcze żyją). Liczyła się każda chwila… Dzisiaj, już bezpieczna, odnalazłam swój azyl i staram się rozpocząć życie od zera. Założyłam tego bloga, aby móc podzielić się moimi doświadczeniami, które mogłyby w jakis sposób pomóc innym osobom, które znalazły się w podobnym położeniu co ja, ale także z myślą o ludziach wolnych, którzy nie do końca są pozytywnie nastawieni, na pomoc nam, uchodźcom. Mam nadzieję, że to miejsce pozwoli wam zmienić do nas nastawienie – przestać się bać, tylko okazać zrozumienie i miłosierdzie.
Zdjęcie pochodzi ze strony www.dw.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz